Skip to main content

Recenzja: Hilton Honors – Conrad Dubai, Dubaj

Będąc w Dubaju nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w Conrad Dubai. Nasi stali czytelnicy wiedzą doskonale, że to jedna z naszych ulubionych marek hotelowych – nie tylko w ramach programu lojalnościowego Hilton Honors, ale również globalnie. Przyjemne, ciepłe, wygodne, ale zarazem stonowane, w żadnym wypadku nie krzykliwe wnętrza. Poczucie swobody, a nie ciążący na plecach zapach starego muzeum z jego archaicznymi, filcowymi „kapciami”. Szeroka gama usług dodatkowych, często lounge, obsługa dbająca o gości, ale nie narzucająca się. To właśnie niektóre z cech, które przyciągają nas do marki nazwanej imieniem założyciela hotelowego imperium.

Przed przyjazdem

Rezerwujemy pokój podstawowy.
Zanim dolecimy na miejsce, kontaktujemy się mailowo z działem Concierge hotelu, w celu ustalenia, czy oferuje on ciągle gościom swoją maskotkę, typową dla Conradów. W przypadku obiektu w Dubaju jest to charakterystyczny wielbłąd.

Odpowiedź nadchodzi stosunkowo szybko, choć jest raczej rozczarowująca. Wielbłądy są „out of stock”. Korespondująca z nami Mina jest bardzo miła i empatyczna.

Po przyjeździe

W zasadzie mamy dwa pierwsze razy w tym hotelu.

Na początku docieramy na miejsce taksówką. Energiczni Bellboye przejmują nasz bagaż zanim jeszcze na dobre wysiądziemy z samochodu. Nie zdążymy dotrzeć do otwieranych dla nas szeroko drzwi wejściowych, kiedy ci sami ludzie wręczają nam liścik z informacją o naszych walizkach, prosząc, abyśmy przekazali go na recepcji, aby bagaż bez zbędnych opóźnień dotarł bezpośrednio do naszego pokoju.

Drugi pierwszy raz ma miejsce kilka dni później. Wynajmujemy wtedy samochód i pod drzwi hotelu podjeżdżamy prowadząc samodzielnie. Tym razem scena z szybką reakcja powtarza się, z tym, że nie mamy już walizek do „zaopiekowania się”. Niemniej, Bellboye przejmują od nas kluczyki, a pokwitowanie ląduje w naszych rękach znów, zanim przekroczymy próg hotelu. Fantastyczna obsługa!

Wysokie, przestrzenne lobby podczas naszego pierwszego przyjazdu jest niemal puste. Stojąca za kontuarem recepcyjnym Noreen dostrzegając nas, kończy rozmowę telefoniczną i zaprasza nas do siebie. Po zerknięciu w nasze dokumenty i rzucie okiem na monitor, zaprasza nas do znajdującego się obok stanowiska Guest Relations. Osoba, która przejęła naszą obsługę rozpoczyna rozmowę od pytania o preferowane przez nas napoje. Zamówiony sok pomarańczowy pojawia się w mniej niż minutę i okazuje się być świeżo wyciskanym, słodkim, dobrze schłodzonym nektarem, któremu towarzyszą wilgotne, chłodne ręczniczki. Doskonale!

Podczas załatwiania nudnych normalności, cały czas zabawiani jesteśmy rozmową, która przeplatana jest informacjami na temat funkcjonujących w hotelu usług. Otrzymujemy również informację, że przydzielony nam pokój to upgrd o dwie kategorie i zarazem jeden z najlepszych pokoi w swojej klasie.

Chwilę zanim otrzymamy karty-klucze, podchodzi do nas Mina – członkini zespołu concierge, z którą korespondowaliśmy w sprawie wielbłąda – maskotki. Po kurtuazyjnym przywitaniu informuje nas, że dostawa pluszaków wciąż nie dotarła do hotelu. Odprowadza nas też do windy i życzy udanego pobytu.

Mimo, że nie udało się zadośćuczynić naszej prośbie, obieg informacji miedzy pracownikami hotelu, oraz idealnie dopasowane do czasu i sytuacji interakcje muszą budzić podziw. Tak powinien funkcjonować dobrze zorganizowany hotel.

Pokój – Deluxe narożny z łóżkiem typu king i widokiem panoramicznym 3314 (King Deluxe Corner Room – Panoramic View)

Nasz pokój mieści się na trzydziestym trzecim piętrze hotelu. Długi, wąski korytarz, spora łazienka, słusznych rozmiarów pokój, którego bezsprzeczną zaletą są ściany okien, ukazujące panoramę miasta przecinaną innymi pobliskimi drapaczami chmur.

W samym pokoju, oprócz świetnego widoku, króluje wielkie, komfortowe łóżko. Nie zabrakło oczywiście wygodnego miejsca do pracy – biurko sprawdza się wyśmienicie. Są też dwa miękkie, głębokie fotele, w których z przyjemnością zanurzamy się wielokrotnie, szukając relaksu.

Łazienka również robi wrażenie dużej – dwie umywalki, prysznic, toaleta z bidetem, a do tego owalna wanna i łazienkowy telewizor. Do kompletu goście mają do dyspozycję – szklaną ścianę-szybę, dzielącą łazienkę od pokoju dziennego.

Z ciekawostek – okna w pokoju brudne są od pustynnego, drobnego piasku. Na biurku znajdujemy jednak informację, że w hotelu odbywa się aktualnie ich mycie. Dla zachowania prywatności zaleca się zaciągnięcie zasłon.

W kwestii miejsca na rozłożenie bagażu nie możemy zbytnio narzekać. Przy wejściu do łazienki znajduje się jeden bagażnik, a drugi – rozkładany, odnajdujemy w szafie. Nie jest to może ilość miejsca zaspokajająca nasze potrzeby, ale spotykaliśmy się z gorszymi rozwiązaniami w tej klasie hoteli.

W ramach welcome giftu otrzymujemy kilka czekoladek. Zawczasu dostarczono nam zarówno herbatę jak i poduszki, o które prosiliśmy w komentarzu do rezerwacji.

Rekreacja, wypoczynek

Oferta hotelu w ramach usług zapewniających relaks jest zapewne dużo szersza, my korzystaliśmy w zasadzie jedynie z basenu i niejako z konieczności, w drodze na basen, mijaliśmy sporą strefę SPA.

Basen jest najwyraźniej jedną z dum hotelu, bo miejsce to króluje w jego social mediach. W rzeczywistości miejsce to jest nieco mniej imponujące niż na zrobionych szerokokątnym obiektywem fotografiach. Mimo wszystko, miłośnicy schłodzenia się w wodzie nie powinni narzekać. Z drugiej strony ci, którzy chcieliby popływać, mogą mieć napotkać pewne problemy.

Brzeg kąpieliska usiany jest leżakami, cienia broni liczna roślinność.

Conrad Dubai – basen – cabana

Pewną niedogodność stanowi fakt, że w weekendy dostęp do strefy basenowej mogą wykupić goście nie zatrzymujący się w hotelu, co powoduje w tym okresie spore tłumy i braki w dostępie do leżaków. To z kolei wywołuje efekt „parawaningu”, który sprowadza się do prób „rezeracji” leżaków przez gości o samym świcie.

Śniadanie

Pierwszy posiłek dnia serwowany jest w restauracji Ballaró od godziny 6:30. Już od progu witani jesteśmy przez Kelnerkę, która prowadzi nas do stolika, pytając po drodze, czy wolimy ten przy oknie, czy w głębi sali. Kiedy my zajmujemy miejsca, Pani z obsługi przyjmuje nasze zamówienia na napoje. Bez znaczenia, czy zamawiamy napar ze świeżej mięty, kawę, czy mrożoną wersje tego ostatniego napoju – wszystkie zamówione pozycje pojawiają się na naszym stoliku w mgnieniu oka.

Bufet jest bardzo bogaty. Nie brakuje tu również stanowisk, na których Kucharze przygotują na zamówienie dania różnych światowych kuchni, z wyraźną przewagą tych z Indii i krajów azjatyckich. Nie brakuje jednak opcji europejskich.

Pewnym rozczarowaniem jest brak ulubionego dania blogerów – jajek po benedyktyńsku. My zamawiamy zwykłe jajka w koszulkach, które ugotowane są wprost perfekcyjne – kształtne, ciepłe, ale z w pełni płynnym żółtkiem. Ideał.

Niezmiennie, zawsze w krajach rejonu zatoki, w gruncie rzeczy lokalizacjach pustynnych, zadziwia nas, zaskakuje, ale również cieszy jakość i ogrom dostępnych owoców i warzyw. W tej kwestii Conrad Dubai również nie zawodzi.

Nie brak tu też sporego wyboru dań typowo arabskich – szakszuka, fouls madame, hummusy, labneh, mezze – czego tylko dusza zapragnie.

Z naszych obserwacji wynika, że ze śniadania w Conrad Dubai nikt nie wychodzi głodny.

Executive Lounge

Salonik w Conrad Dubai jest miejscem dość sporym. W ciągu dnia można tu przyjść i napić się w spokoju kawy czy herbaty, lub różnych soft drinków. Pomiędzy serwisami miejsce to jest zazwyczaj zupełnie puste.

Wspomniane powyżej, regularne czasy serwowania dań to trzy, bądź cztery – w zależności od sposobu liczenia pory.

Życie zaczyna się od godziny 6:30, kiedy to do 11:00 serwowane jest tu śniadanie. Z oczywistych względów, wybór dań i opcji w tym miejscu jest znacznie mniejszy niż ten w restauracji Ballaró. Nie ma tu też stacji, w których kucharze gotują na zamówienie. Wszystko to równoważy jednak totalny spokój i cisza executive lounge o poranku.

Podczas wszystkich naszych śniadaniowych wizyt w saloniku, liczebność zespołu przekraczała znacznie ilość gości. Realnie, tylko raz spotkaliśmy pojedynczego gościa, który skorzystał z opcji tutejszych śniadań. Poza nami, rzecz jasna.

O godzinie 13:00 rozpoczyna się popołudniowa herbatka, która trwa do godziny 15:00. W czasie jej trwania gościom oferowane są zimne i ciepłe napoje, a także drobne przekąski, owoce, desery i ciastka.

Popołudniowy bufet, zaczynający się o godzinie 17:00 nazywany jest tu Family Hour. To określenie doskonale oddaje charakter tego, na co możemy tu liczyć, oraz świetnie określa grupę docelową, dla której został stworzony ten serwis.

W gruncie rzeczy, jest to regularna kolacja, z tym, że podczas Family Hour nie serwuje się alkoholu, w związku z czym osoby niepełnoletnie mogą korzystać z dostępnych opcji bez opieki rodziców.

O godzinie 18:00 rozpoczyna się Happy Hour, czyli przedłużenie startującej o 17:00 kolacji, z tym, że o tej porze napoje alkoholowe są już dostępne dla gości. Co wśród nich? Wina czerwone i białe, piwa (Heineken, Budweiser), rum, gin, whisky, oraz wódka.

Serwowane jedzenie jest zróżnicowane, choć niewiele wśród niego opcji ciepłych.

Obsługa

Najlepszym obrazem jakości obsługi w Conrad Dubai będzie naszym zdaniem historia, która przydarzyła nam się podczas dnia zwieńczającego nasz pobyt w hotelu. Podczas śniadania, które spożywaliśmy spokojnie w pustym lounge’u, podeszła do nas znana już wcześniej Concierge Mina. Uśmiechnięta od ucha do ucha odnajduje nas, oraz informuje nieco podekscytowanym głosem, że dział Housekeepingu właśnie poinformował ją, że udało się odnaleźć jedną jedyną maskotkę hotelowego wielbłąda. Niestety, smutna wiadomość jest taka, że jest to okaz z kolekcji płatnej. Oczywiście, przyjęliśmy zwierzę jak swoje, nie znając jeszcze jego ceny. Okazała się ona dokładnie taka sama jak ta, którą musieliśmy uiścić kilka dni później za wyszarpanego niemal w walce pluszaka w Waldorf Astoria Dubai Palm Jumeirah. Mina jeszcze parę razy odwiedzała nas, aby dopiąć wszystkie szczegóły – płatność ogarnęła samodzielnie, ale problemem była zawieszka „do not disturb” na naszych drzwiach, przez którą Housekeeping nie mógł dostarczyć zabawki bezpośrednio do pokoju. Ostatecznie, Pani Mina przyniosła nam torbę, w której wielbłąd urzędował aż do lądowania w Polsce, do lounge, w którym ciągle cieszyliśmy się pyszną miętą i porannym spokojem.

Podsumowanie

Conrad Dubai jest hotelem, w którym spędziliśmy udanych, relaksujących kilka dni. Żadna z próśb nie była dla zespołu hotelowego problemem, nic nie stanowiło przeszkody, ostatecznie udało się odnaleźć interesującą nas maskotkę.

Niebagatelnym atutem jest też lokalizacja obiektu – dosłownie przed drzwiami mamy tu stację metra.

Jeśli nadarzy się taka okazja, my, osobiście, chętnie wrócimy do tego miejsca. Lubimy Conrady, a hotel tej marki w Dubaju tylko utwierdził nas w przekonaniu, że to słuszna decyzja.

Dane kontaktowe

Conrad Dubai
Sheikh Zayed Rd – Trade Centre – Trade Centre 1 – Dubai – Zjednoczone Emiraty Arabskie

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×

Polub nas na Facebooku!