Skip to main content

Recenzja: Turkish Airlines – Klasa Biznes w Boeing B787 Stambuł – Bogota – Panama – Stambuł

Jednym z przyjemniejszych momentów dla każdego częstolatacza jest możliwość wydania zgromadzonych w programie lojalnościowym mil na bilet – nagrodę, najlepiej w klasie premium.

O ogólnych zasadach zbierania i wydawania mil pisaliśmy już w poprzednich artykułach. Teraz czas na ćwiczenia praktyczne – przelot jedną z najlepszych* linii lotniczych na świecie w klasie biznes na trasie długodystansowej.

W związku ze zbliżającym się terminem wygaśnięcia części zebranych przez nas mil w programie Miles & Smiles należącym do Turkish Airlines i jednocześnie ogłoszoną przez przewoźnika promocją na bilety-nagrody, polegającą na obniżeniu wysokości wymaganych mil na wybrane trasy, zdecydowaliśmy się poszukać jakiegoś interesującego połączenia.

Fun fact – w trakcie zakupu biletów-nagród zabrakło nam trochę mil, aby sfinalizować transakcję. Tu z pomocą przyszedł program Miles & Smiles. Dla posiadaczy najwyższych statusów (Elite oraz Elite Plus) Turkish Airlines przewidział możliwość pożyczenia brakujących mil, z opcją zwrócenia ich w terminie późniejszym. W przypadku statusów Elite maksymalnie można pożyczyć dziesięć tysięcy mil, a w przypadku Elite Plus ta wartość wzrasta do piętnastu tysięcy mil. Jeśli podróżującemu brakuje więcej mil, może tę ilość zakupić. Jeden tysiąc mil kosztuje trzydzieści dolarów.

My, szczęśliwie, mogliśmy skorzystać z pierwszej opcji i pożyczyliśmy brakujące mile. Co ciekawe, na stronach przewoźnika trudno znaleźć jakiekolwiek informacje o procesie pożyczania i warunkach spłacania mil.

Wracając do biletów – nagród. Nasz wybór padł na Panamę, gdzie jeszcze nie byliśmy. Dodatkowo, na czym nam zależało, jest to jedno z najdłuższych połączeń Turkish Airlines, dodatkowo, realizowane na pokładzie Boeing 787 Dreamliner. To właśnie w tych samolotach oraz w Airbus A350 turecki przewoźnik zainstalował ogłoszoną na początku dwa tysiące dziewiętnastego roku nową klasę biznes.

Do Panamy podróżowaliśmy dwukrotnie w ciągu ostatniego roku. Za pierwszym razem połączenie ze Stambułu do Panamy realizowane było z przystankiem w Bogocie. Za drugim razem, wybraliśmy rejs bezpośredni, bez żadnych przystanków. Powodem ku temu był fakt, że przewoźnik zmienił typ samolotu, który realizował połączenie ze stopoverem z Boeing B787 Dreamliner na Boeing B777. Kto chciałby lecieć w klasie biznes z układem siedzeń 2-3-2, wiedząc jak wygląda najnowszy biznes “Turka”? My zdecydowanie nie.

Powroty z Panamy do Stambułu były realizowane bezpośrednio, bez stopover’ów.

W niniejszym artykule opisujemy poszczególne odcinki obu podróży.

Lot Stambuł – Bogota

Linie: Turkish Airlines
Lot: TK 900
Trasa: IST – BOG
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 10.05 – 15.20
Długość lotu: 13 godzin 15 minut

Check-in

Bez większego żalu opuszczamy mało gościnny, mieszczący się nieopodal nieczynnego już dla ruchu pasażerskiego lotniska imienia Ataturka, Pullman Istanbul Hotel & Convention Center o godzinie szóstej rano. Transfer na nowe lotnisko IST zapewnia nam Turkish Airlines. Razem z nami shuttle’m podróżuje jeszcze parę osób. Po dojeździe do terminala, kierowca informuje, że w pierwszej kolejności wysiadać będą pasażerowie podróżujący w klasie ekonomicznej, a na kolejnym przystanku pasażerowie klasy biznes.

Po wejściu do budynku lotniska, standardowo już przechodzimy przez wstępną kontrolę bagaży, a następnie, mijając stanowiska check-in, kierujemy się bezpośrednio do priorytetowej kontroli paszportowej i bezpieczeństwa. Godzinę po wyjściu z hotelu, przejeździe przez pół miasta, kontroli imigracyjnej i security wchodzimy do Saloniku biznesowego Turkish Airlines. Całkiem niezły czas!

Boarding 

Według informacji na ekranach umieszczonych w saloniku, numer naszej bramki zostanie podany na półtorej godziny przed planowanym czasem odlotu. 

Nasz gate okazuje się być najdalej położonym w strefie F, a spacer do niego powinien zająć nam piętnaście minut. Znając punktualność boardingów tureckiego przewoźnika, z lounge wychodzimy nie wcześniej niż kwadrans przed planowaną godziną wejścia na pokład wskazaną na kartach pokładowych. 

Przy gate oczywiście panuje chaos. Dużo obsługi, mało komunikatów. Standard turecki.

Oczywiście boarding nie rozpoczyna się o czasie. Nie rozpoczyna się nawet kwadrans później. Zamiast tego dowiadujemy się wówczas, że ze względu na awarię samolotu, którym mieliśmy polecieć, następuje zmiana bramki. Wówczas obsługa gate informuje pasażerów, że boarding rozpocznie się za dwadzieścia minut. Realnie rozpoczął się on znacznie później, w czasie, kiedy planowo mieliśmy startować ze Stambułu. O awarii skanerów do odczytywania kart pokładowych nawet nie wspomnimy. 

W drzwiach 2L do samolotu czeka nas kolejny postój. Po kilku dalszych minutach Stewardessa zaprasza nas na pokład.

W trakcie gdy trwa boarding, w kabinie biznes Załoga rozpoczyna serwis przed startem. W ramach napojów powitalnych proponowane są woda, sok limonkowo-miętowy, sok pomarańczowy i sok z truskawek.

W następnej kolejności rozdawane są kosmetyczki podróżne, słuchawki Denon oraz menu.

Pół godziny po rozpoczętym boardingu jest on zakończony, jeszcze tylko dwadzieścia minut przygotowania kabiny do odlotu, prezentacja instrukcji bezpieczeństwa i startujemy w kierunku Ameryki Południowej.

Fotele klasy biznes w Boeing B787

W trakcie trwania boardingu przyglądamy się z bliska fotelom, w których przyjdzie nam spędzić ponad szesnaście godzin.

Kabina biznes w Boeing B787 Dreamliner Turkish Airlines, w przeciwieństwie do kabin znanych nam z Boeing B777 czy Airbus A330 dzięki konfiguracji foteli 1-2-1 zapewnia wszystkim pasażerom wygodny i przede wszystkim bezpośredni dostęp do przejścia. Kto choć raz podróżował w innej konfiguracji, z nieznajomym sąsiadem u boku wie jakie to może być kłopotliwe w przypadku chęci wstania z fotela. Nowy układ klasy biznes w końcu tę sprawę rozwiązuje raz na zawsze.

Fotele w Dreamlinerze „Turka” prezentują się ciekawie i zapewniają dużą prywatność pasażerom, choć dla nas osobiście zupełnie zbędny jest boczny panel na wysokości głowy oddzielający pasażera od okna. Tyle widoków przesłoniętych!

Na siedzeniach czekają na pasażerów przygotowane wcześniej poduszka, cienki kocyk oraz worek z kapciami. Ten ostatni element szczególnie doceniamy na długich lotach, kiedy człowiek chce uwolnić dolne kończyny z obuwia i przy każdorazowej wycieczce poza swój fotel nie musi ponownie zakładać i zdejmować butów.

Z perspektywy zakończonych już lotów możemy śmiało stwierdzić, że nowe fotele są bardzo wygodne zarówno do spożywania posiłków, pracy, wypoczynku czy snu. 

Ale przejdźmy do szczegółów.

Oba podłokietniki można w całości opuścić, dzięki czemu szerokość fotela powiększa się znacznie (nie, żeby przy podłokietnikach w wersji podniesionej było niewygodnie!).

Rozkładany stolik jest spory i dość stabilny. Dodatkowa przestrzeń na konsoli obok fotela powiększa powierzchnię użytkową, a mały zamykany schowek (z wbudowanym wyciąganym lusterkiem) pozwala przechować i zabezpieczyć przed przemieszczaniem się drobne rzeczy osobiste. W tym miejscu wygodnie umiejscowiono też gniazdo ładowania sprzętów elektrycznych.  

Fotel możemy ustawić w wielu pozycjach – od w pełni wyprostowanej, przez różne stopnie pochylenia oparcia i podnóżka, do w pełni leżącej. Jedyny mankament z tym związany zauważamy już w trakcie lotu – dotykowy panel sterowania funkcjami siedzenia jest dość czuły i wystarczy drobny, przypadkowy gest, aby fotel zaczął żyć własnym życiem, zmieniło się ustawienie światła lub żebyśmy niechcący wzywali Załogę. 

Praktycznie wszystkie fotele są identyczne i dysponują taką samą ilością miejsca, poza fotelami w pierwszym rzędzie na burtach samolotu (1A i 1K). Te dwa miejsca mają dodatkową półkę pomiędzy ekranem a oknem. Jest to miejsce na kołyskę dla dziecka, lub jeśli bobas z nami nie leci można je wykorzystać na podręczny bagaż pasażera.

W kwestii komfortu spania absolutnie nie możemy na nic narzekać. Mogłoby się wydawać, że wnęka na nogi jest dość wąska, ale nic z tych rzeczy. Dość powiedzieć, że przy właściwym zaplanowaniu tego jak spędzimy kilkanaście godzin lotu do i z Panamy udało nam się bardzo wygodnie i nieprzerwanie przez niemal osiem godzin spać.

Warto też zauważyć, że w przeciwieństwie do Dreamlinerów innych linii, w modelach dla Turkish Airlines nad każdym pasażerem są indywidualne nawiewy i działają bardzo skutecznie. To pierwszy lot od dawna Turkiem, kiedy nie jest nieznośnie gorąco! 

Serwis po starcie

Pięć minut po starcie Załoga może opuścić swoje miejsca i rozpoczyna przygotowanie serwisu. Po kolejnych paru minutach pasażerowie otrzymują ciepłe ręczniczki do odświeżenia rąk i twarzy. 

Zanim otrzymamy jedzenie Załoga pyta o wybór napojów jednocześnie rozkładając stoliki. Jeden z naszych jest dość brudny i wysypują się z niego okruszki pieczywa. 

W związku z porą dnia serwowane jest śniadanie. Wszystkie elementy pierwszej części posiłku przynoszone są na tacy przykrytej obrusikiem. Mamy tu tureckie regionalne sery i pierś z indyka z papryką i oliwkami, sałatkę z serkiem wiejskim, regionalny miód z Erzincan, pastę pomidorową na bazie kajmaku oraz owoce. Nie ma ani jednego elementu w tym zestawie, który by nam nie smakował. Wszystkie warzywa są świeże i chrupiące, a sery aromatyczne. 

Druga część posiłku oferowana jest na ciepło i mamy tu dwie opcje do wyboru: omlet z serem i pomidorami lub „pastry” z serem i szpinakiem. Wybraliśmy to drugie i było ono poprawne.

Specjalnie dedykowane napoje do tego posiłku przypadają nam w szczególności do gustu. Świeży sok pomarańczowy i truskawkowe smoothie są przepyszne.

Całość serwisu po starcie trwa prawie godzinę, ale my się w sumie nigdzie nie spieszymy. 

Po godzinie dwunastej (czasu w Stambule) serwis jest zakończony, a załoga na życzenie pasażerów przygotowuje im fotele do wygodnego wypoczynku. Na siedzenie nakładany jest specjalny cienki i miły w dotyku materac, otrzymujemy właściwą kołdrę, a poduszka, którą zastaliśmy na fotelu w trakcie boardingu zyskuje poszewkę, pasującą wzorem do pozostałych elementów pościeli. 

Jednocześnie w kabinie zapada ciemność. Załoga automatycznie zasłania okna (jedna z wyróżniających funkcji w Dreamlinerze) i blokuje możliwość ich odsłaniania przez pasażerów. Jest to czynność, za którą nie przepadamy, bo lubimy wyglądać przez okno w trakcie lotu, ale rozumiemy tę fazę lotu długodystansowego. 

Na szczęście w samolotach, które mają zainstalowane zewnętrzne kamery można podziwiać to co się dzieje wokół. Ta opcja rekompensuje nam niejako brak możliwości odsłonięcia okna. 

Serwis w trakcie lotu

W trakcie przelotu nad Morzem Śródziemnym wpadamy w całkiem spore turbulencje. Kapitan włącza sygnalizację zapiąć pasy, Załoga zajmuje swoje miejsca i niemal natychmiast słyszymy komunikat o konieczności powrotu na miejsca i zapięcia pasów bezpieczeństwa.

Po niemal kwadransie wszystko wraca do normy, a serwis jest wznowiony. 

Większość pasażerów tylko czekała na ten moment i zamówienia do Załogi na napoje zaczęły się sypać lawinowo. Czas oczekiwania jest odrobinę wydłużony.  

Po paru godzinach lotu, gdy sen nie przychodzi, postanawiamy z ciekawości zamówić dostępne w trakcie lotu przekąski – kanapkę z serem i ciastko. Równie dobrze moglibyśmy nic nie zamawiać. Ciastko było bardzo suche, ledwo jadalne, a w niemal zmrożonej kanapce z serem główny składnik objęły daleko idące oszczędności. W tej rozgrywce górą jest serwis w trakcie lotu na krótszej trasie z Bangkoku do Stambułu.

W trakcie dalszej części rejsu kabinę biznes obsługuje w zasadzie tylko jedna Stewardessa. Pozostali członkowie Załogi udali się na odpoczynek. 

Po ponad dziewięciu godzinach lotu w głośnikach słyszymy głos Szefowej Pokładu, która szuka na pokładzie lekarza. Obserwujemy też małe poruszenie Załogi i Stewardessę, która z dużą torbą z czerwonym krzyżem szybko udaje się z przedniego galley w kierunku tyłu samolotu. Mamy nadzieję, że poszkodowana osoba poczuła się lepiej po udzielonej pomocy.

Serwis przed lądowaniem

Trzy godziny przed lądowaniem w Bogocie włączone zostaje oświetlenie w kabinie. Na początku ciepłe pomarańczowe, z czasem coraz jaśniejsze, delikatnie wybudzające pasażerów ze snu. 

Załoga gotowa jest do rozpoczęcia serwisu kolacji.

Na początku pojawiają się wilgotne ręczniczki, jednocześnie zbierane są zamówienia na napoje, a następnie Szef Kuchni pyta o wybór dań. W menu mamy dużo pysznych pozycji: tureckie mezze, wędzony łosoś z sałatką z selera, zupę groszkową i sałatkę sezonową. Poza tym zestawem pasażerowie mają do wyboru jeszcze trzy dania: grillowaną jagnięcinę, grillowaną pierś kurczaka oraz makaron z krewetkami. Kolacja zakończy się degustacją przygotowanych deserów. 

Całość serwisu podawana była z wózków serwisowych, a nie jak śniadanie, które było przynoszone indywidualnie pasażerom z galley.

Zdania co do jakości i smaku poszczególnych potraw były tym razem podzielone. 

Wszystkim bardzo smakowała zupa groszkowa – kremowa, wręcz aksamitna, z dodatkiem strąków i świeżych, małych groszków. 

Łosoś w towarzystwie sałatki z selera był ciekawy w smaku, ten ostatni dodatek dobrze kontrastował z rybą. 

Z kolei sałatka sezonowa wiała nudą. Za dużo sałaty (na szczęście świeżej – pozdrawiamy LOT’owski catering w klasie biznes!), za mało pysznych i chrupiących warzyw, z których znamy serwis Turka.

Tureckie mezze poprawne, ale nie przebije spektakularnego arabskiego mezze serwowanego przez Qatar Airways

Ci, którzy na danie główne wybrali pappardelle z krewetkami zamiast piersi z kurczaka mogli się cieszyć pysznym daniem. Makaron niemal idealnie ugotowany, dobrze doprawiony, z dodatkiem świeżej bazylii, a krewetki sprężyste i soczyste. Idealnie! 

Wspomniany kurczak niestety był wysuszony i nawet smaczne dodatki nie były w stanie wybronić tego dania.

Kończymy deserami – są dobre, chociaż nic szczególnie nie pozostanie nam w pamięci.

Lądowanie w Bogocie

Na godzinę przed lądowaniem w Bogocie Załoga rozpoczyna sprzątanie kabiny. Stewardessy pytają każdego pasażera o cel podróży. Jeśli jest nim stolica Kolumbii to zabierają słuchawki Denon i chętnym wręczają małe plastikowe pchełki douszne. 

Nie udało nam się przespać wcześniej w trakcie tego lotu, więc ostatnią fazę lotu spędzamy w letargu, na wpół śpiąc.

Pół godziny przed lądowaniem pojawia się komunikat „zapiąć pasy”, a chwilę wcześniej w końcu otwarte zostają wszystkie okna. Obserwujemy znane już z wcześniejszych lotów do Bogoty podejście do lądowania.

Po dość twardym przyziemieniu Szefowa Pokładu wygłasza komunikat skierowany do pasażerów podróżujących dalej do Panamy. Z przyczyn operacyjnych nie możemy wysiąść z samolotu ani zamieniać przydzielonych miejsc. Postój potrwa niewiele ponad godzinę, a w jego trakcie samolot przechodzi ekspresowe sprzątanie. W klasie biznes trwało to poniżej dziesięciu minut, w trakcie których nie tylko sprzątnięte zostały opuszczone przez wysiadających pasażerów fotele, ale też wymienione zostały poduszki, kołdry i materace. Nawet odkurzacz poszedł w ruch. 

W trakcie sprzątania, pasażerów podróżujących do Panamy odwiedził pracownik lotniska w celu weryfikacji paszportów i kart pokładowych. Po ekipie sprzątającej na pokład weszła nowa załoga, a samolot jest tankowany. 

Członkowie Załogi przeprowadzają gruntowną kontrolę bezpieczeństwa na fotelach, które były puste, w trakcie której pozostali pasażerowie mają pozostać na swoich miejscach, a także nie korzystać z toalet.

Zanim rozpocznie się boarding na lot z Bogoty do Panamy mija zakładany na postój czas. 

Lot Bogota – Panama

Linie: Turkish Airlines
Lot: TK 900
Trasa: BOG – PTY
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 16.45 – 18.30 
Długość lotu: 1 godzina 45 minut

Serwis po starcie

W trakcie boardingu Załoga częstuje gości napojami powitalnymi. Gdy wszyscy pasażerowie znajdują się już na pokładzie przeprowadzana jest instrukcja bezpieczeństwa, i jednocześnie kołujemy do progu pasa startowego.

Paręnaście minut po godzinie osiemnastej czasu lokalnego obieramy kurs do naszej destynacji. 

Gdy tylko Załoga może opuścić swoje miejsca siedzące, rozpoczynają się przygotowania do szybkiego serwisu. Podczas tego lotu otrzymujemy napoje do wyboru oraz snacki w postaci ciastka i dwóch kanapek – jedna z tuńczykiem lub krewetką, a druga z pomidorem i mozarellą. 

Co się dzieje po serwisie – nie wiemy. Zmęczenie wygrywa i resztę rejsu przesypiamy. 

Lądowanie w Panamie

Budzi nas komunikat z kokpitu “załoga – proszę przygotować się do lądowania”. Jest wieczór, po zachodzie słońca. Z okien samolotu widzimy ładnie oświetlony Causeway Armador – groblę łączącą miasto Panama z małymi wyspami przy wejściu z Pacyfiku do Kanału Panamskiego. Obserwujemy też sporą kolejkę do przeprawy przez kanał wodny łączący wody Oceanu Atlantyckiego z wodami Oceanu Spokojnego.

Przyziemienie w Panamie jest tak twarde, że chyba zawieszenie będzie do naprawy! Na kamerce zewnętrznej obserwujemy jak Marshal kieruje nasz samolot na stanowisko postojowe przy terminalu. Od razu przy maszynie pojawia się grupa osób z obsługi naziemnej. Dla nich zaczyna się praca zadaniowa, a my praktycznie rozpoczynamy pobyt w Panamie!

Lot Stambuł – Panama

Linie: Turkish Airlines
Lot: TK 903
Trasa: BOG – PTY
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 14.30 – 20.15
Długość lotu: 13 godzin 45 minut

Przed wylotem

Do Stambułu przylatujemy dzień wcześniej z Rygi i nocujemy w nowym Hampton by Hilton Istanbul Airport Arnavutkoy. Z hotelu do lotniska przyjeżdżamy taksówką w niecałe dziesięć minut. Standardowo udajemy się do wejścia numer pięć, które przeznaczone jest dla pasażerów klas premium, posiadaczy statusów Elite i Elite Plus w programie Miles & Smiles Turkish Airlines oraz posiadaczy kart Star Alliance Gold.

Spora kolejka do kontroli bezpieczeństwa, która na dodatek bardzo pomału przesuwa się do przodu stopuje nasze tempo. Pół godziny zajmują nam obowiązkowe odprawy, zanim zameldujemy się w saloniku biznesowym Turkish Airlines Miles&Smiles. Wybraliśmy go, licząc na to, że będzie tu mniej osób, ale to co zastaliśmy na miejscu przeszło nasze wszelkie oczekiwania. Ruch jest jak w godzinach szczytu w Turkish Airlines CIP Lounge na starym lotnisku imienia Ataturka w Stambule! Kto pamięta te czasy, ręka do góry!

Z rzeczy pozytywnych należy podkreślić, że po latach funkcjonowania (z różnym skutkiem) kodów do Wi-Fi wydawanych przez kioski w salonikach Turka na stambulskich lotniskach, nareszcie podróżni doczekali się nowoczesności. Od prawie pół roku można logować się już do internetu podając dane swojej podróży: numer lotu i numer siedzenia. Ale to nie wszystko! Tak, można logować się też korzystając ze swojego konta w Miles & Smiles. Dziękujemy Pan Turek!

Warto nadmienić również, że w salonikach narodowego przewoźnika Turcji zakończył się etap restrykcji pandemicznych i wszystkie bufety i bary wróciły już do formy i oferty sprzed dwa tysiące dwudziestego roku. Jest dobrze, czujemy się w tym lounge’u jak za starych, dobrych, podróżniczych czasów.

Boarding 

Półtorej godziny przed wylotem ma być wskazany numer naszej bramki na ekranach lotniskowych. W aplikacji Turkish Airlines dostajemy powiadomienie jeszcze wcześniej. 

Planowo boarding ma rozpocząć się o godzinie trzynastej trzydzieści, ale jak wiadomo, u Turka nie zdarza się punktualność i tym razem opóźnienie wynosi pół godziny.

Na dzisiejszym locie klasa biznes jest zapełniona w stu procentach. Załoga uwija się jak w ukropie przygotowując serwis powitalny – napoje, kosmetyczki podróżne, menu. Chwilę później Szef Kuchni zbiera zamówienia na dania główne. My skorzystaliśmy z możliwości wyboru menu już na tydzień przed odlotem, na stronie internetowej przewoźnika, w szczegółach naszej rezerwacji. Wspominamy o tym Kucharzowi, ale wydaje się być trochę zagubiony. Po chwili kiwa głową. Nie jesteśmy przekonani, czy się zrozumieliśmy, więc na wszelki wypadek potwierdzamy nasze wybory. Może uda się dostać to, co chcieliśmy?

Niestety na tym rejsie Załoga jest dość nierówna. Siedzimy w różnych rzędach i jesteśmy obsługiwani przez różne osoby. Wymieniając później komentarze, dochodzimy do wniosku, że nasi Załoganci byli chyba na innych kursach przygotowawczych. 

Z niewielkim, pół godzinnym opóźnieniem, startujemy w, bezpośredni tym razem, rejs do stolicy Panamy.

Serwis po starcie

Gdy tylko sygnalizacja “zapiąć pasy” zostaje wyłączona rozpoczyna się szturm pasażerów do pokładowych toalet. W tym czasie Załoga zbiera zamówienia na napoje i roznosi wilgotne ręczniczki, następnie rozkłada stoliki i umieszcza na nich obrusy. 

Pora dnia wskazuje, że pierwszym serwisem powinien być lunch. Liczymy, że odbędzie się on już w pełnej formule przewoźnika, a nie w wersji skróconej, przygotowanej na pandemiczne czasy. Tak się też dzieje.

Wraz z napojami otrzymujemy ciepłe orzeszki, w specjalnie podgrzewanej miseczce. 

Mamy wrażenie, że Załoga jest dziś dość chaotyczna i zupełnie niepotrzebnie wprowadza nerwowość przy serwisie. Część zastawy stołowej (sztućce, świeczka, koszyczek z pieczywem, zasobnik z masełkiem, przyprawy) w pośpiechu jest niemalże rzucana na stoliki pasażerów. Jedyny element, którego dostarczenie na stolik odbywa się w normalnym trybie, to szklanka z wodą mineralną. Całe szczęście!

Właściwy serwis rozpoczyna się z chwilą, gdy do kabiny wprowadzone zostają wózki suto zastawione jedzeniem.

W tej samej chwili zauważamy, że w trakcie dzisiejszego serwisu Szef Kuchni występuje bez swojego tradycyjnego atrybutu, jakim jest czapka kucharska.

W pierwszej kolejności oferowane są przystawki zimne oraz ciepła zupa – można wybrać cokolwiek na co ma się ochotę. Opcji jest wiele i są one urozmaicone.

W drugiej kolejności, czas na danie główne przynoszone indywidualnie każdemu pasażerowi z galley, a następnie, ponownie z wózka, serwowane są desery. Tu też wybór jest całkiem spory.

Z przekąsek jednomyślnie, jako najsmaczniejszą oceniliśmy zupę dyniowa – gęstą, lekko słodką, aksamitną, podaną w odpowiedniej temperaturze. Pozostałe pozycje z menu prezentowały się apetycznie, ale tatar z łososia był niestety bez smaku, a krewetki zebrały u nas mieszane opinie. 

Dania główne trochę zawiodły. Po pierwsze – wołowina teriyaki była twarda i trochę wysuszona. Bez rewelacji. Sytuację ratował smaczny i dobrze ugotowany ryż z warzywami i jajkiem.

Po drugie – pierożki manti byłyby fantastyczne, gdyby dotarły do stolika ciepłe. Niestety, tu zawiódł Steward, który biegał z talerzem po całej kabinie i szukał pasażera, który zamówił to danie. Szkoda. O dalszych przygodach z tym Załogantem już nie będziemy wspominać. Mamy nadzieję, że na kolejnym rejsie będzie w lepszej formie i nie będzie ciągle mylił zamówień.

Jeśli kogoś ciekawi, to z deserów największe ochy i achy zebrała baklawa i lody pistacjowe. Zestaw idealny!

Na koniec serwisu pasażerowie otrzymują jeszcze wilgotne ręczniczki. Tym akcentem kończymy tę część rejsu. 

Dla chętnych pasażerów Załoga przygotowuje fotele do dalszego wypoczynku, zupełnie jak podczas lotu do Bogoty. 

Po chwili światło w kabinie jest wygaszane. 

Serwis w trakcie lotu

W trakcie lotu Załoga rzadko zagląda do kabiny. Większość Obsługi odpoczywa, a na dyżurze pozostają tylko dwie osoby. 

Ponownie jedyną dostępną przekąską w trakcie lotu według menu jest smutna bułka i suchy biszkopt. Turkish Airlines – pasażerowie proszą o zmiany!

Przez zupełny przypadek jeden z pasażerów otrzymuje od Załogi zestaw innych przekąsek – słodkich i słonych, jednak sytuacja ta nie powtarza się więcej.

Serwis przed lądowaniem

Drugi posiłek podczas rejsu rozpoczyna się dwie godziny przed lądowaniem i mamy wrażenie, że znowu będzie nerwowo, bo Załoga w pośpiechu rozkłada stoliki pasażerom, gdy ci ostatni ledwo się obudzą ze snu. 

Ponownie następuje konsternacja ze strony Obsługi, gdy wspominamy o pre-orderze naszego posiłku. Głowią się i głowią o co nam chodzi. Ostatecznie ratujemy ich (a bardziej siebie) z opresji i wskazujemy w menu, jakie pozycje chcielibyśmy zamówić do kolacji. Tym razem decydujemy się na makaron z dynią. 

Począwszy od przystawek, przez danie główne, na deserze kończąc, wszystko jest poprawne, trudno zarzucić coś konkretnego poszczególnym potrawom, ale z pewnością nie zaliczymy ich do pozycji wybitnych.

Mimo wcześniejszego pośpiechu, dość długo czekamy aż Załoga sprzątnie stoliki, po zakończonym posiłku. 

Lądowanie w Panamie

Niecałą godzinę przed lądowaniem Załoga zaczyna sprzątać kabinę. 

Zgodnie z tym co mówi Kapitan, lądowanie w Panamie ma odbyć się punktualnie według czasu rozkładowego. Niecałe trzydzieści minut później, po odprawie imigracyjnej, odbiorze bagażu oraz kontroli celnej wychodzimy z terminalu i jedziemy do hotelu.

Lot Panama – Stambuł 

Linie: Turkish Airlines
Lot: TK 801, TK 904
Trasa: BOG – PTY
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 20.00-16.50(+1), 21.45 – 18.25(+1)
Długość lotu: 12 godzin 50 minut, 12 godzin 40 minut

Oba powrotne loty z Panamy do Stambułu zasadniczo przebiegały podobnie, z tą różnicą, że serwis w trakcie pierwszego odbywał się jeszcze w pewnym reżimie pandemicznym, dlatego brakowało w nim paru elementów. 

Check-in

Odprawa mobilna nie jest możliwa na rejsy powrotne, dlatego pojawiamy się zawczasu przy stanowisku check-in na lotnisku. Odprawa przebiega bardzo sprawnie. Każdorazowo nasz bagaż rejestrowany jest do destynacji końcowej według rezerwacji Turkish Airlines. W pierwszym przypadku jest to Warszawa, a w drugim Ryga. W przypadku tej ostatniej pytamy Pracownika, który nas obsługuje, czy mógłby nadać nasz bagaż na kolejny rejs, który mamy tego dnia, tym razem na pokładzie LOT z Rygi do Warszawy. Agent wyszukuje odpowiednią rezerwację i po paru klikach w systemie wydaje nam zawieszki bagażowe z oznaczoną trasą bagażu przez Stambuł i Rygę do Warszawy. Fantastycznie! Dzięki temu zabiegowi nie będziemy musieli odbierać walizek po przylocie do stolicy Łotwy, czekać parę godzin w hali przylotów na otwarcie okienek check-in LOT’u i nadawać bagaży na kolejny rejs. Firmy obsługujące Turkish Airlines i LOT w Rydze zrobią to za nas. Interline’owanie bagażu to jedno z ciekawszych udogodnień dla pasażerów podróżujących na różnych rezerwacjach w ramach tego samego sojuszu. Lubimy korzystać z tej opcji.

Z kartami pokładowymi udajemy się do kontroli paszportowej i bezpieczeństwa, a następnie do Copa Club Business Lounge. 

W trakcie naszego pierwszego pobytu w Panamie, terminal drugi lotniska nie został jeszcze w pełni oddany do użytku i dostępny jest tylko jeden salonik biznesowy panamskich linii narodowych. Powiedzieć, że to jedna ze słabszych poczekalni biznesowych to jak nic nie powiedzieć. Cieszymy się, gdy podczas naszej drugiej wizyty w Panamie będziemy mogli sprawdzić nowy Club Lounge Copy.

Boarding 

Przy gate tradycyjnie – jest chaos. Gdyby nie było chaosu, wiedzielibyśmy, że pomyliliśmy loty.

Na lotnisku Panama – Tocumen pomimo jednej kontroli bezpieczeństwa, druga znajduje się przed samą bramką. Nie spodziewaliśmy się tego i jesteśmy nieco zaskoczeni taką organizacją. Dla dodatkowej kontroli teoretycznie dostępny jest Fast – Track. Praktycznie – jesteśmy przepychani na początek kolejki, tuż przed ludzi oczekujących na swoją kontrolę. To mało komfortowe rozwiązanie i zawsze czujemy się skrępowani, gdy obsługa doprowadza do takiej sytuacji.

Po przejściu drugiego security czekamy w wydzielonej części terminala przy bramce. 

Opóźniony boarding w końcu się rozpoczyna. W pierwszej kolejności wprowadzane są osoby w obstawie straży granicznej, następnie wymagające asysty (PRM), a za nimi rodziny z małymi dziećmi. Dopiero w następnej grupie są pasażerowie klasy biznes i pasażerowie statusowi. Czekamy więc jak dwie rodziny, z dwójką “małych” dzieci w wieku około dziesięciu lat (!), wraz z grupą przypadkowych znajomych wejdą w pierwszej kolejności. Zachowanie godne trafienia do elitarnego klubu “Passenger Shaming”.

Na pokładzie zajmujemy swoje miejsca, znając już dobrze rozkład i wyposażenie foteli. Niedługo później Załoga rozpoczyna serwis powitalny – napoje, menu, słuchawki Denon i kosmetyczki podróżne (raz, zupełnie nieoczekiwanie wszyscy dostali dodatkowy zestaw do mycia zębów). Na jednym z lotów serwis wygląda bardzo sprawnie i płynnie, a na drugim wręcz przeciwnie. Załoga ponownie nerwowo krąży po kabinie, jednocześnie nie zwracając uwagi na prośby pasażerów. Zauważamy paralelę między tymi zachowaniami, a stopniem zapełnienia kabiny. Okazuje się, że jeśli w klasie biznes podróżuje komplet pasażerów, to Załoga traci koncentrację i nie umie zapanować nad swoimi zadaniami.

Średnie opóźnienie w wylocie z Panamy dla naszych rejsów to ponad pół godziny, ale wygląda na to, że nadrobimy ten czas w trakcie lotu i w Stambule będziemy o czasie.

Serwis po starcie

Oba rejsy rozpoczynają się w porze wieczornej, więc od razu po starcie Załoga przygotowuje fotele do dalszego wypoczynku. W ruch idą dodatkowe materace, kołderki i poszewki na poduszki. Jednocześnie każdy pasażer otrzymuje wodę mineralną w plastikowej butelce.

W międzyczasie część Załogi przygotowuje kolację w galley. 

Choreografia serwisu jest bardzo podobna – w pierwszej kolejności pasażerowie otrzymują wilgotne ręczniczki i zamówione napoje wraz z orzeszkami, następnie przygotowywany jest stolik. Dania serwowane są albo z wózków albo przynoszone indywidualnie dla każdego pasażera, bezpośrednio z galley.  To wszystko już znamy niemalże na pamięć.

A jak smakują dania? Różnie i trudno wystawić jednoznaczną opinię. Na pierwszym locie przystawki w postaci mezze, sałatki à la Cezar i zupy z pomidorów są smakowite. Gorzej sytuacja przedstawia się ze zwykłą surówką (gdzie gołym okiem widać, że zaserwowana sałata przeszła dużo tego dnia) oraz daniami głównymi. Zarówno wołowina jak i łosoś są przeciągnięte i wysuszone, dodatków również nie możemy zapisać po stronie sukcesu kulinarnego. Desery także nie utkwią nam w pamięci dłużej niż do momentu sprzątania po serwisie.

Za drugim razem z kolei praktycznie wszystko gra jak należy. Zupa, tradycyjnie już, bez zarzutu – lekko pikantna dzięki dodaniu świeżego imbiru. Sałatka z koziego sera i buraka – w zamyśle bardzo fajne danie, ale popełniono jeden mały błąd techniczny – burak powinien być pokrojony w plastry, a nie w kostkę, dla łatwiejszej konsumpcji.

Dania główne to wisienka na torcie jeszcze przed deserem. Cztery jędrne i dobrze grillowane krewetki w sosie pomidorowym ze szparagami są super smaczne. Podobnie sytuacja przedstawia się z pappardelle z grzybami w sosie parmezanowym. Makaron przygotowany al dente a sos, mimo głównego składnika, nie był zbyt ciężki. Grzyby dopełniają idealnie całość.

Po tak świetnej uczcie deser jest już tylko formalnością. Wybieramy soczyste i sprężyste owoce i tradycyjną turecką baklawę, która bardzo pozytywnie zaskakuje nas nie będąc zbyt słodką.

Warto też podkreślić jakość pieczywa w trakcie lotów. Smakuje jak z piekarni – jest świeże, gorące, wcale nie gumowe, jak często się zdarza w samolotach. W komplecie z masłem podanym w idealnej temperaturze pokojowej stanowią duet nie do pokonania. Wystarczy dodać mieszanki przypraw i Voilà!

Na koniec serwisu pasażerowie otrzymują ponownie wilgotne ręczniczki.

Nie dość, że na drugim locie jedzenie nam bardzo smakowało, to jeszcze serwis był bardzo sprawny.

Serwis w trakcie lotu

W trakcie drugiego lotu napotykamy w końcu, ogólnie dostępne, inne przekąski niż niesmaczna bułka z serem i ciastko. Tym razem w galley wystawiony był mały koszyczek z przekąskami – między innymi znajdują się tam herbatniki, pringlesy, suszone truskawki, daktyle i figi. 

Serwis przed lądowaniem

Po niemal ośmiu godzinach snu czas na ostatni posiłek podczas rejsu powrotnego do Stambułu. Zgodnie z porą dnia serwowane będzie śniadanie, czyli posiłek, który przez większość linii europejskich czy amerykańskich jest traktowany po macoszemu. Na szczęście pierwszy posiłek tradycyjnego dnia w wykonaniu Turka jest bardzo przyzwoity.

Serwis rozpoczyna się standardowo od wilgotnych ręczniczków i zebrania przez Załogę zamówień na napoje.

Pierwsza część śniadania jest taka sama dla wszystkich i serwowana jest na jednej tacy przyniesionej prosto z galley.

W ramach smakowitej zimnej płyty otrzymujemy sałatkę owocową, jogurt, pierś kurczaka, wybór serów i miód. 

W ramach ciepłej opcji za każdym razem są omlety i pankejki. 

Za pierwszym razem pankejki z jabłkami były suche jak wiór i niemal rozpadały się po dotyku widelcem. Za drugim razem z kolei jedliśmy prawdopodobnie najlepsze pankejki na wysokości przelotowej! Lekko wilgotne, na waniliowym sosie, z owocami czarnej porzeczki i grillowanym ananasem. 

Zamówiony omlet – jak to omlet. Nieco nudny i nieprzyprawiony. Za uszy wyciągają mu ocenę dodatki – grzyby, szpinak i pomidory.

Lądowanie w Stambule

Tradycyjnie, w trakcie przygotowywania kabiny do lądowania odbierane są od pasażerów profesjonalne słuchawki Denon i wręczane plastikowe douszne słabej jakości. 

Inna ekipa z Załogi sprząta koce, materace i poduszki. 

Po wylądowaniu kołujemy co najmniej dwadzieścia minut, zanim dotrzemy do budynku terminala. Podczas jednego z lądowań, z panelu nad naszym fotelem zaczyna lecieć woda. Jak nic, szykuje się przegląd maszyny.

W terminalu po raz kolejny załatwiamy formalności związane z programem noclegowym i wkrótce transferujemy się do hotelu (Sheraton Istanbul Esenyurt), w którym spędzimy noc przed kolejnym lotem na pokładzie Turkish Airlines. 

System rozrywki, Wi-Fi, amenity kit, toaleta

W tym akapicie zebraliśmy ogólne podsumowanie dodatkowych elementów serwisu, które na każdym locie były niemalże identyczne. 

Zacznijmy od systemu rozrywki pokładowej i dostępu do internetu (Wi-Fi). Turek ma jedną z ciekawszych bibliotek filmowych, sporo nowości i nie zdarzyło nam się nie znaleźć co najmniej kilku interesujących pozycji do oglądania w trakcie ultradługich lotów. 

Nielimitowany (dla posiadaczy statusów Elite i Elite Plus w programie Miles & Smiles podróżujących w klasie biznes) dostęp do internetu przez praktycznie cały rejs jest czymś co można docenić u tureckiego przewoźnika narodowego. Zdarzały się chwile, że sygnał był słabszy, lub nie można było się zalogować przez przeciążenie sieci, ale generalnie usługę oceniamy bardzo wysoko.

Na trasach do i z Panamy na przestrzeni jednego roku otrzymywaliśmy bardzo podobne kosmetyczki podróżne. Zawartość jest zawsze identyczna i znajdziemy tam przydatne akcesoria w trakcie podróży. Maski na oczy są dobrej jakości i zdarza nam się je używać wielokrotnie, również na lotach z innymi przewoźnikami.

Toalety – to szerszy temat. Przede wszystkim, dementujemy plotki. Toaleta toalecie nie równa!

Ta z przodu, tuż przy kokpicie jest najmniejsza. Z kolei te za kabiną klasy biznes, ale dedykowane dla pasażerów klasy premium są większe, przy czym toaleta przy drzwiach 2R jest naprawdę sporych rozmiarów. Każda z nich ma zainstalowaną funkcję bidetu, a przycisk do spuszczania wody działa na podczerwień – nie trzeba przyciskać, wystarczy zamachać. 

Z czystością jest różnie. Na niektórych rejsach toalety były idealnie czyste w trakcie całego lotu, ale zdarzało się też zupełnie odwrotnie.

Podsumowanie

Po kilku ultradługich lotach na pokładzie Turkish Airlines możemy podsumować, że z całością serwisu na pokładzie linia plasuje się całkiem wysoko w naszym osobistym zestawieniu najlepszych klas biznes u przewoźników, na pokładach których lataliśmy. 

Nowa konfiguracja foteli w Boeing B787 Dreamliner jest dość wygodna i zapewnia sporą prywatność pasażerom. Nam to odpowiada. Bardzo dobrej jakości słuchawki i interesujący system rozrywki pokładowej, włączając w to dostęp do internetu powoduje, że nawet najdłuższą podróż można ciekawie spędzić.

Serwis na pokładzie nie jest może aż tak wykwintny jak w wielu liniach zatokowych czy azjatyckich, ale oferuje w większości bardzo smaczne dania i szeroki wybór napojów. Sama choreografia i sposób serwowania są dość atrakcyjne i sprawiają, że Turkish Airlines robi pewnego rodzaju spektakl dla swoich gości. Sprawę słabej jakości przekąsek w trakcie lotu przemilczmy.

Dodatkowym plusem jest pakiet usług towarzyszących, jak na przykład dostęp do Private Suite w saloniku biznesowym, czy program noclegowy przewoźnika.

Minusem linii, w naszej ocenie, są notoryczne opóźnienia i chaos przed boardingiem praktycznie w każdym porcie wylotu, a także niestabilność i różne standardy szkolenia Załogi. Z perspektywy pasażera sądzimy, że jest tu pole do poprawy.

Jednym zdaniem – mimo pewnych niedociągnięć z niecierpliwością czekamy na kolejną podróż w klasie premium Turkish Airlines.

* TOP 10 według rankingu Skytrax 2022

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×

Polub nas na Facebooku!